"Pozostali ludzie, nie zabici przez te plagi, nie odwrócili się od dziel swoich rąk, tak by nie wielbić demonów... Ani się nie odwrócili od swoich zabójstw, swych czarów, swego nierządu i swych kradzieży... A ludzie z bólu gryźli języki i Bogu nieba bluźnili za bóle swoje i wrzody, ale od czynów swoich się nie odwrócili" (Apokalipsa św. Jana 9,20-21; 16,10-11).
Wołali do Pana, ale nie wszyscy. Gdy jedni szli do kościoła, na Eucharystię, adorację, Różaniec..., inni maszerowali ulicami z żądaniami zabijania, z bluźnierczymi hasłami, z mową pogardy i nienawiści do wszystkiego, co katolickie, na ustach żądnych krwi. Czy Pan może oddalić karę za takie grzechy, za taką postawę, za brak nawrócenia? Czy ludzkość zasługuje na to? Raczej inaczej zapytajmy: czy Pan Bóg może pozwolić, by ci wszyscy ludzie dalej podążali drogą wiodącą na wieczne potępienie, gdzie cierpienie i ból nigdy się nie kończą? Czyż doczesna kara, która może doprowadzić do opamiętania i nawrócenia, nie jest, w perspektywie wieczności, najwyższym wyrazem miłości i miłosierdzia Boga, który jak dobry lekarz aplikuje gorzkie lekarstwo, by ocalić ludzkie dusze?
Mamy lekarstwo dla duszy i ciała – Eucharystię – na wyciągnięcie ręki... Póki co, jeszcze nie zamykają nam kościołów, nie zabraniają ani nie karzą za chodzenie do kościoła. Na ile korzystamy z tego "przywileju", że sam Bóg, pod postacią chleba i wina, daje się nam w całości? Może, zamiast narzekać lub żyć w ciągłym strachu i niepewności o jutro, całkowicie zaufać Chrystusowi, dając świadectwo autentycznej wiary w Jedynego Zbawiciela świata, by świat "odwrócił się od swoich czynów". Pozdrawiam i z serca † błogosławię...