Była zwykłym dzieckiem. Od innych dzieci wyróżniała ją wrażliwość na cierpienie. Miała tylko 8 lat, gdy jej życie ziemskie dobiegło kresu. Mimo tak młodego wieku biskupi francuscy w czerwcu 2010 r. - po otrzymaniu zgody Watykanu - rozpoczęli jej proces beatyfikacyjny, aby przedstawić ją jako "wzór świętości dla dzieci z chorobą onkologiczną i ich rodzin".
Anne-Gabrielle Caron - 8-letnia mistrzyni życia duchowego, która pokazała, jak pokonać tego, którego pokonać się nie da - nowotwór złośliwy. Zadziwia, zawstydza, szokuje - jej krótkie, ale jakże pełne życie w objęciach Dobrego Boga; jej wkraczanie z Chrystusem na krzyż, któremu się nie poddała, ale który wysoko uniosła w górę, jak sztandar zwycięstwa.
Najstarsza córka Marie-Dauphine i Alexandre,a, urodziła się 29 stycznia 2002 r. w Tulonie we Francji. Rodzice - zaangażowani w chrześcijański skauting (Skauci Europy), od początku przekazali jej głęboko katolickie wartości. Ale nie spodziewali się, że w drodze do świętości ich pierwsze dziecko tak bardzo ich wyprzedzi. Ona, żyjąc krótko, przeżyła czasów wiele (por. Mdr 4,13 ) i pokazała, że "sędziwością u ludzi jest mądrość, a miarą starości - życie nieskalane" (Mdr 4,9).
Droga do świętości
2,5-letnia Anne, widząc w kościele krzyż, zaskoczyła swoją matkę, mówiąc: "Jezus... On cierpi. Pocieszę Go... Muszę usunąć ciernie z Jego korony cierniowej".
To nieświadome, ale jakże bardzo dziecięco-szczere fiat na wkroczenie w drogę krzyżową Chrystusa - potwierdzone na początku 2006 r. spontanicznym pytaniem: "Czy wkrótce umrę?", zrodzonym z ogromnego pragnienia zobaczenia "Dobrego Boga" - zostało przyjęte i od lipca 2008 r. zaczęło się realizować.
Wtedy to mała zaczęła odczuwać ból w prawej nodze. Po serii badań i przeprowadzeniu biopsji kości 24 stycznia 2009 r. - i jej rodziców i ją samą zaskoczyła wstrząsająca diagnoza: mięsak Ewinga - złośliwy nowotwór kości.
Czy może dziwić pytanie 7-latki, które pewnie i każdy dorosły by postawił w podobnej sytuacji: "Dlaczego Bóg wybrał mnie na tę próbę?" - ale już nie każdy potrafiłby od razu ofiarować swoje cierpienia w łączności z intencjami Zbawiciela tak, jak to uczyniła Anne-Gabrielle Caron.
W jej przypadku to nie była zwykła rezygnacja i niechętne poddanie się woli Bożej, ale w pełni świadome i dobrowolne "tak" na wszystko, co ją podczas choroby spotykało, nawet jeżeli ją to aż nadto kosztowało. "Czasami mówię sobie - wyznała jednego razu Anne - że Dobry Bóg za bardzo mnie doświadcza: ból serca, chemia, rozgoryczenia, kiedy to wszystko boli... Mimo wszystko, to trochę za dużo. Ale jestem skłonna to wszystko przyjąć".
Ta akceptacja wypływała nie tyle z odwagi czy podjęcia wyzwania, ile ze względu na innych, z gotowości ofiarowania tego wszystkiego, czego doświadcza, dla dobra innych, zwłaszcza chorych dzieci. Była gotowa cierpieć, aby im przynieść ulgę. "Prosiłam Dobrego Boga, aby dał mi wszystkie cierpienia dzieci w szpitalu... Ja cierpię tak bardzo, żeby one nie cierpiały".
Chociaż miała tylko 8 lat, złożyła siebie w ofierze za małych pacjentów, jak Chrystus złożył siebie jako ofiarę całopalną za "pacjentów" dużych. Ona chciała wziąć na siebie cierpienia dzieci, aby je od bólu wybawić, jak Chrystus wziął na siebie nasze grzechy, aby nas zbawić. Jest to droga radykalna i heroiczna, droga Chrystusa.
Ciemna noc wiary
Oddając się innym, Anne-Gabrielle odnalazła sens swojej choroby, ale nie obeszło się bez ciężkiej wewnętrznej walki. Miała nawet trudności z modlitwą: "Smutno mi. Zastanawiam się dlaczego, ale nie znajduję odpowiedzi. Trudno mi się modlić. Nie czuję obecności Jezusa".
Doświadczyła również ciężkiej ciemnej nocy wiary. W szpitalu spotkała różnych ludzi, w tym dzieci w jej wieku, które podczas zorganizowanych przez szpital ferii zimowych otwarcie występowały przeciwko Bogu. Ich postawa wzbudziła w niej wątpliwości: "Kiedy widzę, że tak niewielu ludzi wierzy w Boga, zastanawiam się, czy On naprawdę istnieje". Pewnego dnia te wątpliwości tak ją przygniotły, że - mając na myśli miłosierdzie Boże i życie wieczne - westchnęła: "Mam nadzieję, że to wszystko jest prawdą". Ile odwagi i wytrwałości potrzeba, aby przetrwać takie wewnętrzne burze!
Do cierpień fizycznych dochodziły jeszcze i te psychiczne, kiedy zaczynała zadawać sobie pytanie o śmierć. Ją, tak młodą, już ogarniał strach przed śmiercią; strach, którego nie była w stanie się pozbyć, pomimo wszelkich wysiłków, aby się od niego uwolnić. Pewnego dnia, kiedy matka powiedziała jej, że prawdopodobnie umrze, od razu kategoryczna zaprotestowała: "Nie, nie, nie chcę umierać! To niemożliwe!".
Innego dnia, kiedy matka, widząc ją zapłakaną, zapytała, dlaczego płacze, odrzekła: "To dlatego, że mówię sobie, że nie jestem gotowa, aby umrzeć: popełniam tak wiele grzechów" - przyznając przy tym, że nie potrafi być mniej niecierpliwa i że nie może przebaczyć jednemu z przyjaciół, z którym się pokłóciła.
Anne-Gabrielle zaszła tak daleko na drodze do świętości za cenę heroicznej duchowej walki aż do końca.
Miłość do Niepokalanej
Imię Anne-Gabrielle jest w pewnym sensie podwójnie maryjne [...].
Cały artykuł przeczytasz w papierowym wydaniu RYCERZ MŁODYCH - 2(106)2025 | Bo Ona jest Mamą, s. 6